EKSPERYMENT WOŁNA: Igranie z ogniem w jonosferze ?

2013-02-26 11:29

 

EKSPERYMENT WOŁNA:  
IGRANIE Z OGNIEM W JONOSFERZE?
 

Ta ciekawa sprawa zaczęła się dla mnie w lipcu 2001 r. Oglądałem właśnie program „7 dni świat”, w którym przyciągnęła moją uwagę migawka filmowa z Rosji. Najpierw pokazano całkowicie wynurzony rosyjski okręt podwodny – podobny do nieszczęsnego K-141 Kursk, a potem start z jego pokładu (a raczej wnętrza) rakiety, która wzniosła się ku górze i znikła w dali. Następne ujęcie pokazywało jakąś kartę papieru czy kartonu, na której wołami wydrukowane stało jak byk po angielsku: Experiment Volna.1) Głos lektora uprzejmie wyjaśnił, że oglądaliśmy właśnie nowy, rosyjski eksperyment ze statkiem kosmicznym, którego napędem był tzw. „żagiel słoneczny” i że rakieta wyniosła małego satelitę na orbitę, gdzie miał on rozwinąć ten żagiel i następnie opaść na Kamczatkę.

Zaintrygowany chwyciłem za telefon i poprosiłem Marcina Mioduszewskiego z Krakowa, o poszukanie bliższych danych na temat tego Eksperymentu Fala w Internecie. Marcin oddzwonił po trzech czy czterech godzinach z nosem na kwintę – w Sieci nie było nic na ten temat, co mnie nie dziwiło – Rosjanie jeszcze uważają nas za potencjalne zagrożenie dla Matuszki Rossiji, więc raczej nie można się było niczego innego po nich spodziewać...
W kilka dni później poprosiłem o to samo Tomka Niesporka z Szopienic – wynik jego poszukiwań był identyczny – zero informacji na temat Fali... A przecież ponoć była na ten temat konferencja prasowa! Czyli sprawie albo ukręcono łeb, w co nie wierzyłem, albo nie potrafiliśmy zadać Sieci właściwego pytania na ten temat. Internet ma to do siebie, że jest oceanem informacji, ale żeby otrzymać te, które chcemy otrzymać, musimy stawiać właściwe pytania, a tych widocznie nie postawiliśmy!
Nie dałem za wygraną i w czasie spotkania w Trstenie we wrześniu 2001 zacząłem suszyć o to głowę dr Milošowi Jesenskýemu. Wyłożyłem mu problem. Niestety, on także nic nie wiedział na ten temat, ale obiecał, że może się dowie. Nie dowiedział się wprawdzie, bo słowackie media na ten temat nie napisały ani słowa, ale w kwietniu 2002 r., na kolejnym spotkaniu wyłożył mi swoją hipotezę na ten temat.
– Słyszałeś coś o HAARPie?2) – zapytał.
– Oczywiście, było na ten temat w „Nieznanym Świecie”, no i ukazała się książka „HAARP – broń ostateczna” Jerryego E. Smitha– odpowiedziałem.
– No widzisz. A teraz pomyśl: jak można zrobić to ustrojstwo bardziej efektywnym? Nie wiesz? – no to ja ci powiem. Otóż można wziąć atmosferę z dwóch stron: od dołu poprzez system anten HAARP na Alasce i od góry – poprzez jednego lub kilka sztucznych satelitów Ziemi, które przekazując mikrofale z Ziemi mogą skierować je w każdy, dowolny punkt jej górnych warstw atmosfery. A zatem ilość promieniowania mikrofalowego skierowanego nad potencjalnie wrogi kraj możesz spokojnie pomnożyć przez dwa, albo nawet przez trzy... Kapujesz? A teraz pomyśl, co się stanie, kiedy w grę wchodzą dwa takie systemy?...
Zrobiło mi się nieswojo, bo przypomniała mi się rozmowa z Tomkiem Niesporkiem, który zasugerował coś podobnego i to właśnie w odniesieniu do wojny w Afganistanie...
– Spójrz – powiada – w całej Europie anomalia pogodowe, na Bliskim Wschodzie mrozy, Jerozolima pod śniegiem, w Afryce susze, w Indiach powodzie, pogoda jednym słowem oszalała, a nad Afganistanem lazurowe niebo i amerykańskie bombowce. Nie dziwi cię to?
Faktycznie dziwiło, a juści! Bo to było co najmniej dziwne. Jakby Amerykanie wymodlili sobie u świętego Piotra wyjątek spod ogólnej reguły. Inna rzecz, że nie ucierpiał na tym obłąkany mułła Omar, czy chory z paranoicznej nienawiści do Zachodu super-terrorysta XXI w. Usama ben Laden i inni przywódcy al-Quaidy, a tylko i tak już biedni Afgańczycy, których nędzne lepianki rozwalały najnowocześniejsze amerykańskie bomby z laserowym naprowadzaniem na cel i wszelkimi innymi elektronicznymi „bajerami”... Taka wojna przypominała mi dokładnie polowanie na muchy z siekierą, zamiast packi: straszliwe ciosy idą w ściany, meble czy szyby okienne, a mucha zaciera łapki i chichocze złośliwie widząc efekty takiego „polowania”, czyli dokładnie tak, jak robili to afgańscy Talibowie... No, ale czy sztabowców i planistów z Pentagonu stać byłoby na takie porównanie i odrobinę wyobraźni?
Miloš Jesenský założył od razu, że doszło do cichego porozumienia Stanów Zjednoczonych z Federacją Rosyjską i uruchomienia wielkiego kotła pogodowego w postaci amerykańskiego systemu HAARP i rosyjskiego systemu ELIPTON3), które to synergiczne i skoordynowane działania spowodowały anomalie pogodowe na obszarach Eurazji i częściowo Afryki. Kto wie, czy być może zmiana rytmu zjawisk El Nińo i La Nińa na Pacyfiku nie została spowodowana właśnie poprzez „podgrzewanie” jego wód emitorami mikrofalowymi? Dlaczego nie? Najlepsze efekty można by uzyskać właśnie zaprzęgając do tej roboty geostacjonarne satelity. W USA i byłym ZSRR pracowało się nad takimi broniami już od początku lat 80. ubiegłego wieku, kiedy to wyścig zbrojeń został już jawnie i bez ogródek przerzucony z Ziemi w Kosmos! Czysta paranoja, ale zapewne ktoś zrobił na tym wielki szmal, a już na pewno filmowcy z Hollywood, bo wojny kosmiczne zawsze były wdzięcznym tematem dla filmu.
Sprawa przycichła aż do kanikuły 2002 r. Gdzieś tak w środku lipca nieoceniony w takich przypadkach Łukasz Świercz z Krakowa przesłał mi pakiet informacji, z których wyłonił się następujący obraz tego wydarzenia. 12.7.2002, o godzinie 00:58.31 czasu moskiewskiego4) z płynącego po Morzu Barentsa okrętu podwodnego K-135 Riazań wystrzelono rakietę balistyczną typu Wołnaz satelitą IRDT-25) o masie tylko 146 kg – był to lądownik Demonstrator-2 – którego głównym zadaniem miałoby być odzyskiwanie sztucznych satelitów Ziemi oraz służenie jako kosmiczny tender ratowniczy dla załogi ISS Alpha, gdyby ta znalazła się w opałach. Urok tego urządzenia polega na tym, że ma ono masę tylko około 150 kg, a zatem może to wynieść na orbitę każda rakieta balistyczna! Może on lądować na każdej planecie dzięki nadmuchiwanym ekranom ablacyjnym, zaś prędkość lądowania wynosi tylko 15 m/s!!! Specjaliści z NASA orzekli, że jest to niezwykłe osiągnięcie kosmonautyki rosyjskiej. No cóż – wydaje się, że inżynierom z RAK6) udało się jako pierwszym wyprodukować pojazd typu SSTO7) – marzenie inżynierów z NASA, ESA i NASDA!
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że próby z Demonstratorem-1 miały miejsce: pierwsza 8.2.2000 – częściowo udana, bo lądownik poleciał w Kosmos, ale były kłopoty z jego znalezieniem, druga, którą oglądałem w TV i trzecia – 20.7.2002 – całkowicie nieudana. Kto wie, czy szczątki Demonstratora nie latały także nad Polską powodując falę doniesień o obserwacjach typu Nieznanych Obiektach Orbitalnych w końcu lipca i w sierpniu 2001 r.?...
Ale czy to jest prawda, cała prawda i tylko prawda o tym eksperymencie? Założę się, że nie. Sama nazwa tego pojazduDemonstrator daje do myślenia. Co ma on zademonstrować? Powrót Rosji w wielkim stylu w Kosmos po utracie Mira? A może coś nowego, nieznanego i groźnego dla potencjalnych wrogów Matuszki Rossiji? Wszak w r. 2000 do arsenału WNP wszedł pułk (10 jednostek), a teraz zapewne już dywizja (40-50 jednostek) najnowocześniejszych pocisków ICBM typu Topol M na mobilnych wyrzutniach. To właśnie w lecie 2000 r. rosyjska flota zaczęła swój wielki come back na wody Wszechoceanu, który zakończył się tragedią Kurska. I to właśnie w 2000 r. zaczął się Eksperyment Fala. Czy to przypadek? Nie, nie ma takich przypadków. Podejrzewam, że Demonstrator miał zademonstrować coś więcej, niż tylko obecność WNP w Kosmosie. To miała być i jest niesamowita broń wymierzona w amerykańskie i NATOwskie satelity wczesnego ostrzegania, które przy pomocy Demonstratorabędzie można po prostu... zdjąć z orbity, nie niszcząc ich! W tym kontekście nazwa tego pojazdu jest najzupełniej uzasadniona!
Jeżeli prawdą jest postawiona w tytule hipoteza, że pojazdy te służą do aktywowania mikrofalami górnych warstw atmosfery, to możemy być pewni, że grozi nam powiększenie się dziur ozonowych i powstanie nowych – i to niekoniecznie nad oboma Biegunami! A wtedy na powierzchnię naszej planety runie promieniowanie UVB i UVC, które jest w stanie zniszczyć wszelkie życie. Byłby to koniec pewnego typu życia na Ziemi!
Wracając do dnia dzisiejszego. Na orbicie wokółziemskiej latają różne satelity, ale 75% z nich, to satelity wojskowe lub cywilne z przeznaczeniem wojskowym. Szczególnie niebezpiecznymi są satelity szpiegowskie systemów Echelon i DSP. Jaka szkoda, że odwieczne marzenie Ludzkości o oderwaniu się od naszej planety sprostytuowano do roli narzędzia do walki o władzę, wpływy i dominację! Smutna to prawda.
 

Robert K. Leśniakiewicz

1. Volna – właśc. волна – fala.
2. HAARP = High-frequency Active Auroral Research Program – program aktywnego badania zórz polarnych przy pomocy fal radiowych o wysokiej częstotliwości.
3. ELEPTON lub ELIPTON, to hipotetyczna broń oddziałująca na środowisko, wyprodukowana w byłym ZSRR. Inaczej widzi ten problem Tomasz Niesporek, który twierdzi, że ELIPTON, to broń wzorowana na hitlerowskim „Schallkanone” – broni wykorzystującej działanie zogniskowanych i skolimowanych fal dźwiękowych, których energia byłaby czynnikiem rażenia siły żywej nieprzyjaciela.
4. 11.7.2002, godz. 21:58.31 GMT.
5. IRDT = Inflatable Re-entry & Descent Technology – technologia „nadmuchiwany l¹downik”. 
6. RAK = Russkaja Agientia Kosmonawtiki – Rosyjska Agencja Kosmonautyki.
7. SSTO = Single Stage to Orbit – lot z jednym stopniem na orbitę.